Nie jesteś zalogowany na forum.
Pokazuje lekarzowi, że musi się ukryć.
Offline
Lekarz podchodzi do drzwi i czeka na twoje ukrycie.
Offline
Ukrywa się w najlepszym możliwym miejscu.
Offline
Lekarz otwiera drzwi.
- Co ta za śmiechy i chichry? Gości masz?
- Dziewczyna na kuracji... To tyle...
- Czyżby? Gdzie ona?
- Położyła się najpewniej, chora musi długo odpoczywać. A ja mam teraz dużo do roboty.
- Dobra, rób to co masz robić, ale nie budźcie innych...
- Ta jest.
Strażnicy wyszli, a lekarz zamknął drzwi, po czym znowu zapalił, lekko się krztusząc.
Offline
Czeka jeszcze w ukryciu pokazując mu, że mogą się tu kręcić.
Offline
Wskazał dłoń na znak spokoju i zgasił światło. Kieruje się do swojego pokoju.
Offline
Siedzi nadal w ukryciu, myśli o Evie i o oddziale, który zginął.
Evie... kochana Evie.... ech... a oddział... tacy zapaleńcy, tacy amatorzy, żółtodzioby... walka, ryzyko, seks... i kilka granatów, CKM i już ich nie było...
Offline
Okolica ucichła, dziewczyna wyjrzała zza rogu i mówi do ciebie szeptem.
- Chodź już, nie możesz tak siedzieć i się ukrywać. Poszli sobie.
Offline
Wychodzi z ukrycia niczym cień, wydaje dziwne ciche dźwięki i jęki niczym skazane dusze, to wszystko i wygląd jego i otoczenia nadaje mu straszliwego i upiornego wyrazu.
Offline
- Nie strasz tylko rusz dupę.
Dziewczyna wraca do pokoju.
Offline
Wchodzi do wolnego pokoju cicho i szybko, wtapia się w otoczenie.
Dziwne... widzę w ciemności...
Offline
Pokój jest taki sam jak go zapamiętałeś.
Offline
Wchodzi na podpórkę dachu i tam zasypia przyczepiony.
Offline
Wywalasz się prosto na ryj, boli cię twarz.
Offline
Znowu wchodzi na podpórkę i stabilizuje się. Jest w takiej pozycji, że nie może spaść.
Offline
Zasypiasz...
Offline
Śpi ustabilizowany.
Offline
Jest ranek. Słyszysz już osobę pałętającą się po kuchni.
Offline
Otwiera oczy i schodzi z podpórki, wychodzi na korytarz i kieruje się do okna na tyły domu.
Offline
Widzisz przez okno las i sarnę, która wybiegła na równinę przed siatkę metalową. Została właśnie natychmiast zastrzelona przez człowieka na podeście.
Offline
- Cholera, tędy wyjście odpada.
Offline
Ludzie podeszli do sarny, podnieśli ją i noszą jej ciało do wioski. Grupa zombie, których przyciągnęły strzały, przecięła im drogę, zaczęła się walka.
Offline
Uśmiecha się.
- Hm... ale czy jest snajper...
Offline
Jeden z zombie wgryzł się w bark człowieka z pistoletem, więc zaczął się drzeć. Obrońcy z podestu zaczęli im pomagać. Grupa żywych trupów zaczyna się zmniejszać.
Offline
- To moja szansa.
Wychodzi z domu od tyłu i kieruje się do najlepszego wyjścia z wioski.
Offline
[ Wygenerowano w 0.073 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 1.05 MB (Maksimum: 1.32 MB) ]