Nie jesteś zalogowany na forum.
- Ma paść na kolana.
Bawi się ostrzem miecza, w końcu patrzy zimno na śmieszka.
- Już.
Offline
Śmieszek się wspierał, ale Katarzyna kopnęła go w miejsce, przez które każdy by się ugiął na kolana. Właśnie klęka przed tobą i patrzy przestraszonym wzrokiem.
Offline
Podchodzi do niego i uderza go klingą w głowę po czym podnosi i przecina lekko jego cały polik.
- To jest twoja kara. Jesteś głupcem. Od dziś tak się nazywasz. Do szeregu głupcze.
Odchodzi i znów staje przed całą grupą.
- Ja, jestem waszym ojcem, wymagam szacunku, jeśli nie macie go dla mnie, wynoście się. Głupca nie przezywać, będzie taka sama kara jeśli się dowiem. Popełnił błąd.
Podchodzi do niego i głaszcze go po głowie.
- Jak każdy z nas, go popełnił, niejednokrotnie.
Wraca na swoje miejsce.
- Nazywamy się Watahą, jesteście szczeniętami. Dowodzący waszych oddziałów to Wilczarze. Pani Katarzyna to Wilczyca, ja jestem Wilkiem. Ona jest zaraz po mnie. Szanować swoich dowódców jak wujów. Panią Katarzynę jak matkę. Mnie jak Ojca.
Patrzy w ostrze swego miecza.
- Zjednoczyliśmy się tu ponieważ pragniemy innego życia, pragniemy tego czego oni nie mogą nam dać.
Patrzy na nich.
- JESTEŚCIE MOIMI DZIEĆMI! CHWAŁA WAM ZA TO!
Salutuje im.
Offline
- Ta jest, Wilku!
Wszyscy zasalutowali. Bartosz podszedł do śmieszka i zaczął opatrywać mu polik jakimś materiałem.
Offline
- Moje dzieci, niedługo wyruszamy, przygotujcie się, Katarzyno proszę za mną.
Idzie na ubocze i patrzy na horyzont.
Offline
Idzie za tobą.
- Tak?
Offline
- Masz jakiś znajomków? Jakieś układy, które mogły by nam pomóc?
Przyciąga ją delikatnie koło siebie.
- Patrz... słońce zachodzi... jako iż jesteś moim zastępcą, chcę żebyś wiedziała, że obydwoje musimy sobie ufać.
Patrzy jej w oczy bez krzty wyższości.
- Masz mi mówić o wszystkim, nawet sprawy osobiste, jeśli chcesz osobiście, polegam na tobie i wiąże z tobą wielkie nadzieje.
Dragon wyszukaj odpowiedniego miejsca na budowę wsi, ma być łatwe do obrony i blisko dobrych złóż. Także drewna.
Offline
- Ufam ci bezgranicznie, możesz na mnie polegać. Jeśli chodzi o znajomości, to niestety nie. Jestem cichociemna w społeczeństwie, nie znam wielu, ale znam się na fachu.
Brak danych...
Offline
- Dobrze.
Całuje ją w usta.
- Przepraszam.
Śmieje się i odwraca wzrok.
- Niech przyjdzie do mnie Adrian teraz. Rozkaż zrobić tu obóz na jakiś czas.
Offline
Zamurował ją pocałunek.
- Ech, dobrze...
Odchodzi i idzie po Adriana.
Offline
- Głupi ja... na chuj ją całowałem? Podoba mi się... jasne ale... kurwa...
Kręci głową i wpatruje się w horyzont.
Offline
Podchodzi do ciebie Adrian.
- Tak, proszę pana?
Offline
- Weźmiesz swój oddział i ruszycie poszukać dobrego terenu do założenia wsi. Ma być dużo drewna i miejsce na kopalnie, dodatkowo żeby łatwo było się bronić, a trudno zdobyć.
Kładzie mu rękę na ramieniu.
- Wierzę w Ciebie synu, i mów mi ojcze. Wierzę w was wszystkich dzieci. Ruszaj.
Znów patrzy na horyzont.
Offline
- Dobrze, ojcze. Wyruszamy za kwadrans.
Adrian odchodzi do swoich. Słyszysz już pracę nad rozstawianiem obozu.
Offline
- Czas zacząć wprowadzać własne prawo w ten świat.
Zapina miecz na plecy i rusza do obozowiska.
Offline
Pierwsze namioty są już rozstawione. Katarzyna pomaga rozstawiać namioty administracji tymczasowej, reszta wyróżnionych usprawnia pracę rekrutów. Widzisz Adriana jak wychodzi z okręgu obozowiska ze swoimi szturmowcami.
Offline
Zapala papierosa i idzie w jakiś cień.
Offline
Stoisz pod skałą, jedyne miejsce, które chroni przed światłem zachodzącego słońca. Widzisz śmieszka z dużym plastrem na poliku jak się opierdziela na plastikowym krześle, a inni charują przy obozie.
Offline
- No chłopcze, teraz mnie wkurwiłeś.
Podchodzi do niego i łapie za ucho po czym ciągnie na środek.
Offline
- Mam zwolnienie lekarskie!
Chłopak syczy z bólu, wszyscy na ciebie patrzą.
Offline
- Kto je wydał?
Unosi brew i patrzy na niego zimno, można powiedzieć pożerająco, oblizuje się. Szepcze go chłopaka.
- Jeśli dowiem się, że kłamiesz to osobiście będę wydawał Ci baty...
Offline
- Jakiś chujek, który dał mi plaster.
Obojętnie nastawiony do Wilczarzy chłopak nadal ubolewa nad uchem.
Offline
Szczerzy się.
- Chujek? Zginiesz za to.
Podnosi go za gardło i dusi jedną ręką.
- JAK ŚMIESZ WYZYWAĆ TYCH, KTÓRZY DALI CI TO?! JAK ŚMIESZ?!
Rzuca nim o drzewo i wyciąga miecz, idzie powoli w jego stronę.
Offline
Katarzyna cię obezwładnia tym samym kopnięciem co śmieszka, padasz na kolana. Pancerz ci w tej sytuacji nie pomógł.
- Opanuj się i go zostaw.
Mówi do ciebie szeptem.
- Chcesz stracić zaufanie wobec wszystkich? Wiesz jacy mogą być ludzie...
Offline
Wstaje i patrzy na nią po czym szepcze do jej ucha.
- Dobrze, że jesteś Wilczycą. Dwadzieścia batów dla śmieszka wykonaj ty.
Zakłada hełm. Chowa miecz. Ostrze syczy jak wąż. Idzie w stronę kamienia, cicho, powoli, groźnie. Zbroja wydaje parowie dźwięki, Wwww...bbbhhh. Jego szkła świecą się na ciemno niebieski. Podchodzi pod kamień i pada na kolana po czym zaczyna modlić się do Ateny.
Pani moja, obdarz mnie mądrością, pani moja, powiedź mi co najlepiej uczynić...
Offline
[ Wygenerowano w 0.060 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.07 MB (Maksimum: 1.36 MB) ]