Nie jesteś zalogowany na forum.
Dziewczyna przewraca się, ale dzięki twojej pomocy się podnosi i dochodzicie na środek obozu. Ranna nie sprawia problemu, nie próbuje się bronić, nic nie mówi.
Offline
Przeszukuje ją dokładnie.
- Zabrać ją do namiotu medycznego. Bartosz zajmij się nią.
Przeszukać teren! Wysyłam pięciu szczeniaków. Ruchy dzieci, ruchy. Świetnie się spisaliście.
Offline
Znajdujesz tylko scyzoryk przy dziewczynie, a Bartosz już ją zabiera do namiotu medycznego. Pięciu szczeniaków z różnych wydziałów rusza.
Offline
- Katarzyna do mnie.
Offline
Podchodzi do ciebie.
- Tak?
Usłyszałeś skowyczy krzyk dziewczyny w namiocie.
Offline
- Zorganizujemy pogrzeb. Każ dwóm chłopakom wykopać dziury na ciała.
Zdejmuje hełm, znów widać potwora, tym razem jeszcze bardziej strasznego.
Offline
Katarzyna jest obojętna co do twojego wyglądu.
- Dobra, zbiorę ludzi.
Katarzyna idzie w swoją stronę, a podchodzi do ciebie Bartosz.
- Wyjąłem odłamki z jej ciała, jest przytomna, o wiele lepiej się czuje po lekach przeciwbólowych i bandażach na ciele.
Offline
Patrzy na horyzont.
- Niech jej pilnuje z kilka dziewczyn i kilku chłopców, jest ważna.
Przeciera zmęczoną twarz dłonią.
Offline
- Połóż się, zrobimy wszystko jutro. Dziś był ciężki dzień.
Odchodzi od ciebie i wraca do namiotu.
Offline
Spluwa na ziemię i patrzy na horyzont.
- Czas zobaczyć się z tą dziewczyną...
Idzie przez obóz i zakłada hełm aby szczeniaki nie widziały jej, idzie do namiotu medycznego.
Offline
Dziewczyna siedzi na taborecie z bandażem na głowie i udzie. Patrzy się wprost na ciebie, a Bartosz wychodzi.
- Zostawiam cię, do jutra.
Offline
Kiwa mu głową i zdejmuje hełm.
- Nie przeszkadza Ci to, że zdejmę hełm?
Siada na przeciw niej.
Offline
Kiwa głową i nic nie odpowiada. Patrzy ci się prosto w oczy.
Offline
- Krzysztof Wilczyński, aka Wilk.
Wyciąga do niej rękę.
Offline
Nie wyciąga do ciebie ręki.
- Apokalipsa... Tak mnie zwą...
Offline
Jego ręka upada.
- Mnie zwą Wilkiem.
Patrzy jej w oczy.
- Kim byliście, czemu atakowaliście?
Zbliża się do niej, są blisko twarzami.
- Może mnie zaatakujesz? Zrób to...
Oblizuje się.
Offline
- Nie zaatakuję cię, nie mam po co, i tak umrę...
Patrzy ci się nadal głęboko w oczy.
Offline
Oddycha powoli i uśmiecha się po czym całuje ją długo w usta. W końcu siada na przeciw niej.
- Czemu umrzesz? Jakaś choroba?
Offline
- Czemu całujesz nieznajomą, coś z tobą nie tak?
Podnosi brew i nadal ci się patrzy w oczy, bez ustanku.
Offline
Odpowiada jej ciepłym uśmiechem i także patrzy jej w oczy.
- Tak... coś jest ze mną nie tak. A twoje usta są słodkie.. skażone krwią... i słodkie...
Oblizuje usta.
- Jestem Ożywieńcem.
Offline
- Dzięki...? I wiem co to Ożywieniec, wyznajemy ich kult u nas...
Zaczęła przegryzać dolną wargę.
Offline
Unosi brew.
- Czyli atakujecie tego, który jest Ożywieńcem ale wyznajecie nasz kult...
Zaczyna głaskać ją po poliku.
- Naprawdę jesteś słodka...
Tuli ją delikatnie.
Offline
Powoli cię lekko odpycha i znowu zaczęła się patrzeć w twoje oczy.
- Nie wiedzieliśmy, że nim jesteś... A poza tym mam nadzieję, że gwałcicielem nie jesteś jak tulisz "słodkie" nieznajome.
Zaakcentowała "słodkie" jakby nie uważała, że taka jest.
Offline
- Nie jestem gwałcicielem.
Uśmiecha się ciepło i patrzy jej intensywnie w oczy. Jego oczy są całe niebieskie, białka też. Rozciąga się i wstaje powoli.
- No cóż. Mam nadzieję, że nie będziesz próbowała uciec kotku. Prześpij się, idę spać pod moim kamieniem.
Uśmiecha się i zakłada hełm.
Offline
- A jakim pretekstem mnie nazywasz "kotkiem"?
Odwraca wzrok i pada na prowizoryczne łóżko szpitalne.
Offline