Nie jesteś zalogowany na forum.
Kruk dziobie cię w szkiełko, które zasłania ci oko.
Offline
Zdejmuje hełm i patrzy się mu w oczy.
- Jeśli mnie oślepisz, przyjmę to jako karę, jeśli nie, dziękuje.
Nadal mówi z szacunkiem.
Offline
Kruk patrzy się na ciebie chwilę, a następnie z dzioba wypluwa ci mały złoty kluczyk, zaczął odlatywać.
Offline
- Dzięki Ci Zwiastunie.
Bierze kluczyk i przygląda mu się szczegółowo.
Offline
Kluczyk jest bogato zdobiony złotem. Ma kształty abstrakcyjne, nie zwyczaj widzieć taki klucz.
Offline
Chowa go w bezpiecznie miejsce na sobie.
- Czyżby los sprzyjał Wilkowi? Oby, tego me dzieci potrzebują.
Zaczyna śpiewać w druidzkim narzeczu.
Offline
Widzisz kątem oka jak dziewczyna wraca z trzema osobami niemalże niewidocznymi. Zdradza ich tylko broń i jaskrawa flaga.
Offline
Kończy śpiew groźnym rykiem wyznaczającym teren Alfy, wstaje szybko i idzie na powitanie im, zakłada hełm, szkiełka zaczynają cholernie mocno świecić.
Offline
Twoi ludzie mierzą do nich z karabinów. Natomiast jej ludzie są spokojni, a dziewczyna zaczyna wypatrywać ciebie.
Offline
- Opuścić broń.
Podchodzi do dziewczyny i zdejmuje hełm, jego oczy są ciemne, jak mroczny ocean. Wzburzony ocean.
Offline
Dziewczyna zdejmuje maskę z twarzy.
- Witaj.
Uśmiecha się do ciebie swoimi soczystymi ustami i mówi do swoich.
- To ten Ożywieniec, o którym mówiłam.
Jej ludzie ukazują ci znak honoru.
Offline
Dotyka głowy, ust i oczy. To w języku druidów znaczy, "Bądźcie pozdrowieni, wojownicy". Szepcze jej do ucha.
- A jak masz na imię?
Oddala się i czerwieni, widać, że jest trochę zawstydzony, patrzy jej ciepło w oczy.
Offline
- Głuptas... Apokalipsa, tak do mnie mów.
Uśmiecha się i dała ci całusa w policzek.
- Wejdziemy i omówimy sprawę?
Offline
- Tak, jasne. Dzieci me drogie, przyszykujcie się na pogrzeb. Dziś zarazem mamy pogrzeb jak i nowy lepszy dzień. Powiem wam wszystko po pogrzebie.
Prowadzi czwórkę do specjalnego namiotu.
- Siadajcie.
Staje przy wejściu i patrzy czy nikt nie idzie po czym bierze papierosa.
- No.. nikt mi nie będzie gadał, że raka dostanę.
Wkłada go do ust i zamierza zapalić.
Offline
- Idziesz?
Dziewczyna cię woła z namiotu.
Offline
Wchodzi do namiotu z zapalonym papierosem.
- Tak, teraz proszę, przedstawcie swoje propozycje itp.
Offline
Dziewczyna milczy, odzywa się dorosłym i pełnym powagi głosem osoba, która wygląda na jakiegoś mędrca, sądząc po białej brodzie i zmarszczkach.
- A więc tak, Ożywieńcu... Małżeństwo, pojednanie, wspólne przeżycie w tym świecie. Oczekujemy na twoją przychylność, lecz gdy się pojednamy, nie będziesz rządził sam...
Offline
Mówi teraz druidzkim starym, mądrym i ciężkim, ochrypłym głosem.
- A któż rządzić ma przy boku potwora?
Offline
Mówi całkowicie poważnie.
- Ja. Zwą mnie Jeździec. Będę miał prawa takie same jak ty co do rządzenia.
Patrzy ci głęboko w oczy.
Offline
Jego oczy są niczym lód, ostre, zimne. Nadal mówi tym głosem.
- Jeździec, Apokalipsa, potężne imiona, lecz nie, nie mogę zgodzić się aby ktoś rządził na równi ze mną, jestem Alfą, to moja wataha. My jesteśmy tu tak, Alfa, Beta itp. Nie może być dwóch Alf, widzę, że jesteś pojętny i inteligentny, czyli wiesz, że raczej nie dojdziemy do porozumienia.
Gasi papierosa i odwraca się do nich tyłem.
- Możecie tu przenocować, zostańcie na dzień, przemyślcie to. Albo idźcie i nigdy nie wchodźcie w drogę moim dzieciom, bo gdy wejdziecie im w drogę, to ja wasz zniszczę.
Wychodzi i idzie na tamto ubocze, znów patrzy na horyzont, rozpoczyna cichy śpiew druidzki.
Offline
Apokalipsa do ciebie podchodzi.
- Co ty wyprawiasz? Czemu nie chcesz się zgodzić dla mnie?
Offline
Kończy śpiew głośnym jękiem pokazującym rozdarte serce. Odwraca się do niej i zakłada hełm.
- Bo są jeszcze moje dzieci.
Offline
- Ale też jestem ja. Jesteś świadom, że jak się nie zgodzisz, to już mnie nie zobaczysz?
Offline
- Jestem, jednak nie zgodzę się, me serce się kraja ale dobro mych dzieci jest najważniejsze, na tym polega rola Alfy. Niby jestem władcą, ale to ja mam najmniej do powiedzenia, to ja muszę rezygnować z tego co kocham. Jestem.... Wilkiem.
Offline
Dziewczyna milczy i ze łzą na poliku odchodzi do swoich. Po jakimś czasie razem wychodzą z namiotu i kierują się do wyjścia, lecz Jeździec jeszcze do ciebie podchodzi. Ponownie mówi do ciebie głosem mędrca.
- Ożywieńcu... Więc nie wchodź w drogę nam, a my za to nie wejdziemy wam... Jesteś przedmiotem naszego kultu i to szanujemy. Żegnaj...
Wraca do dziewczyny.
Offline
[ Wygenerowano w 0.051 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.02 MB (Maksimum: 1.3 MB) ]