Nie jesteś zalogowany na forum.
Widzisz Apokalipsę trzymającą się za brzuch i przechadzająca się zmęczonym oraz ociężałym krokiem po obozie.
Offline
Nadal idzie na ubocze.
- Dragon, sprawdź za ile dojdę do pełni sił.
Offline
Brak szczegółowych danych... Totalne wyczerpanie ciała...
Apokalipsa znika ci z oczu.
Offline
Siada przy dębie.
Offline
Spokój i cisza. Mur jest już zbudowany, a podstawy chałup już istnieją. Czujesz niewyobrażalne zmęczenie całego ciała.
Offline
- Agh... chyba to jednak ostatnie dni...
Zdejmuje hełm i zapala papierosa, wkłada go do ust.
- Dowodzenie przejmie Katarzyna.
Offline
Lekko krztusisz się dymem papierosowym, ale czujesz jak stres z ciebie "spływa".
Offline
- I na koniec... moi drodzy... nawet potwór dziś umiera... zginie bo oddaje życie... dla innego boskiego dzieła... teraz potwór odpoczywa... lecz niedługo zginie.. smażyć w Hadesie się dziś będzie... i już stamtąd nie wyjdzie...
Offline
Nie umierasz, zostało ci coś jeszcze do zrobienia, sługo.
Offline
- Ach... tak... misja... hehe... przekażę to komuś innemu, może Apokalipsie.
Offline
Hańbisz tym siebie i starca... Dostaniesz za takie myśli karę jak pójdziesz w zaświaty, już tego dopilnuję...
Offline
- Dobra! Dobra! Już będę walczył i tak dalej! Żadnych kar tylko!
Zaciąga się papierosem.
Offline
Mhm... Do usłyszenia, sługo...
Ares zaniemówił, a Bartosz podchodzi do ciebie i wywala ci papierosa, po czym kiwa głową na znak "nie".
Offline
- Nosz kurwa mać! Już własnego raka hodować nie można?!
Offline
- Ano nie można, nie możesz zginąć i nie możesz hodować swojego raka.
Mówi do ciebie stanowczym i wyniosłym głosem.
Offline
- Kurwa mać... Macie złapać mi raka złapać i mi przynieść!
Offline
- Raka ci nie znajdę... Ale zaraz dostaniesz raka dupy ode mnie jak nie ogarniesz się z papierosami...
Offline
- Grozisz ojcu?! Ja Ci kurwa dam... Jak tylko wstanę.. albo nie...
Zamyka oczy i wzdycha.
- Nie chce mi się..
Offline
Bartosz podśmiechuje pod nosem i bez słowa idzie do obozu. Zostajesz sam pod dębem.
Offline
- O ty mały dupku...
Zasypia.
Offline
Sen trwał kilka godzin, gdy budzisz się zombie dziecko wgryza ci się w pancerz, ale bez żadnego skutku. Nie słyszałeś go przez wyczerpanie.
Offline
- Oj... biedactwo...
Miażdży mu czaszkę.
Offline
Czaszka zgniata się bez żadnego większego wysiłku. Głowa zombie pada na twoją klatkę piersiową.
Offline
Głaszcze dziecko po głowie.
- Przepraszam... szkoda mi Ciebie mała...
Offline
Śliskie, zielone, różnej wielkości robaki zaczynają wychodzić ze szczelin zgniecionej czaszki małego zombie.
Offline
[ Wygenerowano w 0.050 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 1.08 MB (Maksimum: 1.37 MB) ]